Trzy obiekty bez pośpiechu. Sanocka wystawa archeologiczna okiem rzemieślnika
Jesteś w Bieszczadach. Przecierasz szlaki, tropisz niedźwiedzie, podziwiasz krajobrazy. Wieczorami słuchasz opowieści Siekierezady. I nagle nadchodzi ten dzień, kiedy pada deszcz. Co robić, jak żyć? Nasza wojewodzina Anna radzi: odwiedź Muzeum Historyczne w Sanoku!
Sanockie muzeum mieści się w XVI-wiecznym zamku w samym centrum miasta. Słynie przede wszystkim z galerii prac Zdzisława Beksińskiego, który urodził się i większość swojego życia spędził w tym mieście. Dla większości zwiedzających Galeria Beksińskiego to główny punkt programu w muzeum. Kiedy jednak obejrzysz już dystopijne surrealistyczne wizje świata, dobrą klamrą Twojej wizyty może być zobaczenie wystawy archeologicznej – przyziemnej dosłownie i w przenośni, bo zlokalizowanej w klimatycznych podziemiach zamku. Wystawa nosi nazwę „Historie w ziemii zapisane”.
Wystawa ta ma charakter przekrojowy – obejmuje obiekty archeologiczne od epoki kamienia po nowożytność. Z racji słabości naszej organizacji do średniowiecza, skupimy się przede wszystkim na zabytkach z tego okresu. W myśl ideii Wolnej Sztuki (którą lepiej jednak oddaje angielski termin Slow Art), która promuje selektywne zwiedzanie skupione na kilku wybranych obiektach zamiast kompulsywnego biegania po wszystkich salach muzeum i „zrzucania okiem” na kolejne setki eksponatów, opowiemy dzisiaj o trzech wyjątkowych (dla nas) obiektach sanockiego muzeum.
W stronę kobiet
We wczesnym średniowieczu, w XII i XIII wieku, ziemią sanocką władali rusińscy książęta. Nic więc dziwnego, że na tym terenie odnaleziono całkiem sporo ekskluzywnej biżuterii z tego okresu, z wzorami charakterystycznymi dla sztuki społeczności rusińskich. Naszą uwagę przykuła para srebrnych “kołtów” – ozdób nakrycia głowy rusińskich arystokratek. Jak podaje opis, zawieszki te wykonano ze srebrnych blach z wytłaczanym, fantastycznym ornamentem w postaci gryfów. Zachwycają detalem i precyzją wykonania. Ilość szczegółów umieszczona na tych stosunkowo niewielkich obiektach przypomina, że średniowieczna sztuka jubilerska była na bardzo zaawansownym poziomie.
Innym elementem kobiecej biżuterii, który zwraca uwagę jest para kabłączków skroniowych, w muzeum umieszczona na krajce (tkanym pasie). Kabłączki są to otwarte pierścienie najczęściej z brązu, miedzi, mosiądzu czy srebra, zawieszone na kawałku tkaniny, chuście lub pasku skóry noszonym na głowie dla ozdoby. Na imprezach rekonstrukcyjnych dla odtwórców wczesnego średniowiecza, jeśli kobieta nosi kabłączki skroniowe to jednoznaczny komunikat, że mamy do czynienia z rekonstrukcją stroju Słowianki z okresu od około VIII do XII wieku. Dla wikińskich kobiet takim jednoznacznym atrybutem są brosze żółwiowe (Galeria z naszych wyjazdów doskonale nada się do gry „znajdź różnicę”). Kabłączki najczęściej nosiło się po jednym pierścieniu po obu stronach głowy, ale w bogatszych grobach z tego okresu archeolodzy niejednokrotnie odnaleźli po kilka egzemplarzy po każdej ze stron.
Stylowo na codzień
Trzecim obiektem, który zachwycił był średniowieczny… but. Wykonany ze skóry, z pięknie wyprofilowaną podeszwą i fantazyjnymi wycięciami pokazuje, że ludzie od zawsze przywiązywali uwagę do estetyki nawet najbardziej banalnych przedmiotów codziennego użytku. Jako rekonstruktorzy i rzemieślnicy zawsze myślimy o technice i procesie tworzenia. Wyobraźnia podsuwa nam obraz średniowiecznego szewca w wełnianej tunice, który z precyzją i kunsztem przeciąga nić raz po razie przez warstwy skóry, tworząc niemal idealnie równy szew, który dziś możemy podziwiać na tym fantastycznym obiekcie.
W oklicy sanockiego muzeum jest sporo miłych kawiarni. Zwiedzajcie, bez pośpiechu.
You must be logged in to post a comment.